czwartek, 18 czerwca 2015

12. And baby now we got bad blood.

Przeczytaj notkę pod rozdziałem. 
music
† Luanna †
- Zayn? - zapytałam schodząc po schodach. Brunet stał w salonie, opierając się ramieniem o ścianę. Był w swoich typowych ubraniach; biały, zwyczajny T-shirt, czarne rurki oraz skórzana kurtka, która idealnie nadawała się na jego transport - motor. 
- Raczej nie królewna śnieżka - przewrócił oczami, a ja nie mam pojęcia, dlaczego tak miła dziewczyna jak Perrie, jest z takim dupkiem. Miłość podobno nie wybiera. Ale dlaczego czasem musi aż tak ranić?
- Nie martw się, o to bym cię nie posądziła - powiedziałam z pogardą. Z jakiego powodu miałabym być miła, skoro sama jestem traktowana jak najgorszy śmieć? 
- Wiedz, że nie przyszedłem tutaj z twojego powodu, a jedyne czego od ciebie oczekuję to odpowiedź, gdzie do kurwy jest Styles? - warknął, jak gdyby to była całkowicie moja wina, że Harry żyje teraz w Manhattanie, gdzie w spokoju może obserwować pół nagie dziewczyny, opalające się na plaży. 
- Dlaczego miałabym to wiedzieć? - zapytałam splatając dłonie na piersi. Nie sądzę bym była jedną z osób, które wiedzą o Harry'm wszystko. 
- Ponieważ on cię kocha - mruknął ledwo słyszalnie, ale nadal jestem pewna co on dokładnie powiedział. Czuję się źle, choć właściwe powinno być na odwrót. 
- Cóż, jestem pewna, że jego siostra wie więcej - wzruszyłam ramionami. Zasadniczo mogłabym mu cokolwiek powiedzieć, ale jestem miła tylko dla osób, które odwdzięczają się tym samym. Malik wyszedł bez żadnego słowa, co uznałam za normalne, ale nadal denerwujące. Wróciłam na górę, gdzie Joe leżał na moim łóżku i obracał w rękach mojego pluszaka. 
- Dlaczego chcesz mnie tutaj zostawić? Nie rób mi tego Lu - mruknął niczym mały dzieciak, a ja poczułam się winna. Joseph jest jedyną osobą w tym domu, z którą się dogaduję, więc jemu będzie jeszcze trudniej, kiedy wyjadę. 
- Spotkamy się za rok - pocieszyłam go, ale jego smutny wyraz twarzy nadal się nie zmienił, przez co poczułam się naprawdę źle. 
- Miley też mnie zostawia. Wyjeżdża do Berlina na filologię niemiecką - przytuliłam go i potarłam jego plecy, starając się dodać mu otuchy. 
- Nadal masz Caspar'a - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że być może Cas i Joe w końcu mogli by zostać parą. Czekam na tłumy ludzi sprzeciwiających się homoseksualistom z pochodniami w rękach pod moim domem.
- Uhm, odwiedzę cię jeśli będę miał go dosyć - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. Kiedy klakson samochodu zza okna wydał dźwięk, zorientowałam się, że rzeczywiście jestem już spóźniona.
- O mój boże, muszę lecieć - powlekłam za sobą walizki ( co oczywiście nie było łatwe ) i przy pomocy ojca Diany włożyłam je do samochodu. Usiadłam tuż obok Taylor'a z tyłu auta i tak jak się spodziewałam, usłyszałam kolejną wzmiankę na temat swojego wyglądu.
- Czy te rajstopy w ogóle przepuszczają powietrze? - zapytał, a ja przewróciłam oczami, ponieważ to było takie typowe dla mojego przyjaciela geja. Jestem niemal pewna, że gdybym przyszła do niego z złamaną ręką, on większą uwagę zwróciłby na mój strój.
- Czy ty cokolwiek widzisz przez te okulary? Nie zauważyłeś, że jak zwykle wyglądam idealnie? - wytknęłam mu, a on delikatnie szturchnął moje ramię. Włożyłam ray bany by wyglądać na inteligentniejszą i jednocześnie móc przeczytać jedną z książek King'a, które ze sobą zabrałam. Może i faktycznie moja torebka jest ciężka, głównie dlatego, że nie potrafiłam się zdecydować, którą z nich zabrać do bagażu podręcznego.
- Czy ty zabrałaś ze sobą całą księgarnię? Wtf, co to w ogóle jest? - Taylor pomachał 'Carrie' przed moimi oczami, a ja niemal go nie uderzyłam, ponieważ nikt nie będzie obrażać Stephen'a przy mnie.
- Właśnie przyprawiłeś sobie nowego nieprzyjaciela Oakley - warknęłam, a on złapał się za serce.
- Więc od teraz jesteśmy wrogami Holmes - chłopak odwrócił się do mnie plecami, a ja zrobiłam to samo.
- Jak często to się zdarza? - zapytał ojciec Diany - William. On był naprawdę cudownym facetem i ojcem. Zawsze, kiedy był potrzebny, zjawiał się, a do tego był jeszcze niesamowicie przystojny i zabawny. Może, gdyby nie fakt, że jest ojcem Diany..
- Co najmniej raz w tygodniu - zaśmiała się moja przyjaciółka. Okazało się, że właśnie stoimy pod lotniskiem, więc wyjęliśmy nasze bagaże i po wysłuchaniu kilku morałów oraz lekcji wdż-u, mogliśmy udać się na odprawę. Ameryko nadchodzę!


~


Okay, więc tak wiem, zawaliłam. 
Nie mam pojęcia dlaczego rozdziału nie było tak długo. 
Możliwe, że była to wina końca roku oraz tego, że musiałam poprawić kilka ocen. 
Ostatecznie skończyłam zadowolona, ale co do powrotu nie jestem pewna. 
Wszystko wyjdzie na jaw, kiedy będę już po przeprowadzce. 
A wy, jeśli chcecie zachęcić mnie do dalszego pisania tego bloga, zostawcie komentarz. 
Jakikolwiek, po prostu chcę wiedzieć ile was zostało. 
To chyba na tyle. 
Kocham was ♥
illy.