niedziela, 29 marca 2015

1. I can be your hero, babe.

† Luanna †
- Jeszcze jedno słowo i przysięgam, że cię wykastruję Tay - mruczę odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho. Biorę do ust końcówkę długopisu i staram się skoncentrować na zadaniu z matematyki lecz będąc w jednym pomieszczeniu z tym psychopatą, to wydaje się być nierealne. 
- I can be your hero, babe - Taylor tym razem cytuje Enrique Iglesias'a i chyba naprawdę wydaje mu się, że jest zabawny. 
- Taylor! Jeśli nauka pójdzie mi w takim tempie to prawdopodobnie znów powtórzę rok - jęczę, a mój przyjaciel przysuwa krzesełko bliżej mnie i zagląda do mojego zeszytu. 
- Tutaj jest błąd. X równa się dwanaście, a nie osiem - spoglądam na niego i marszczę brwi, ponieważ nawet tak zwyczajne słowa są dla mnie niezrozumiałe. Poddaję się i uderzam głową o blat biurka. Tay klepie mnie delikatnie po plecach i wychodzi z pokoju. Siedzimy tutaj już jakieś półtora godziny, więc chłopak pewnie wybrał się do kuchni spróbować swoich umiejętności kulinarnych. Z impetem zamykam książkę wraz z zeszytem i cisnę nimi w najdalszy kąt blatu. 
- Zrobisz mi kanapkę? - wołam, a w odpowiedzi słyszę głośny jęk, oznaczający, że już za chwilkę poczuję idealny smak bułki z serem, sałatą, ogórkiem i papryką. Czyż przyjaciele to nie nasz największy skarb? 
- To ostatni raz, kiedy coś dla ciebie robię - blondyn odwrócił się do mnie, a ja zrobiłam najpiękniejszy uśmiech, ponieważ wiem, że on za bardzo mnie kocha.
- Cokolwiek. W każdym razie jutro mam egzamin i jeśli pójdzie mi źle, to się pożegnamy - pokiwałam dłonią na pożegnanie i wydęłam usta.
- Mamy ten sam problem Lu - przeczesał dłonią włosy i podał mi gotową kanapkę.
- Najwyżej jeszcze rok będziemy razem siedzieć - śmieję się, a Taylor beszta mnie wzrokiem. Ciszę przerywa głośne wpadnięcie do domu i jestem pewna, że to Diana, ponieważ tylko ona jest w stanie narobić tyle hałasu przy zwyczajnym wchodzeniu.
- O mój boże, nie macie pojęcia co się stało - wpadła zdyszana do kuchni i oparła się ręką o blat. - Harry wrócił do miasta - uniosłam brew i dokładnie przyjrzałam się Dianie. Ubrana była w jej domowe ubrania; szeroka bluzka, czarne legginsy i.. kapcie? Faktycznie jej dom jest dokładnie naprzeciwko i zawsze czujemy się w swoim towarzystwie swobodnie, ale nadal mam wrażenie, że różowe króliczki nie są odpowiednie na taką pogodę, biorąc pod uwagę, że na zewnątrz jest ulewa. Ugryzłam kawałek kanapki, w czasie, gdy Taylor i Diana wymieniali epitety opisujące tą sytuację.
- Moim zdaniem to normalne, że wrócił - wzruszyłam ramionami i od razu poczułam mrożące spojrzenie. Ostatni raz Styles był tutaj kiedy mieliśmy po trzynaście lat, więc nie mam nawet pojęcia jak wygląda. Wtedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a Harry był nieznośnym dzieckiem, więc nie dziwię się jego rodzicom, że wysłali go do Sydney na 'terapię' u dziadków.
- Tak, ale on ma tatuaże i kolczyk - powiedziała tonem 'nie uwierzysz w to kobieto!' Zaśmiałam się pod nosem, ponieważ to było typowe dla sześćdziesięcioletniej kobiety, a nie osiemnastolatki, której przyjaciółka jest znana w Holmes Chapel z bycia tą złą. Faktycznie, lubiłam imprezować, narkotyki nie były mi obce, ale proszę, czy ja wyglądałam jak kryminalista?
- Też mam tatuaże - wzruszyłam ramionami. Nie zależało mi na bronieniu Harry'ego, ponieważ szczerze nie mogę nawet powiedzieć, że go znam, ale po prostu moi przyjaciele byli do wszystkiego nastawieni dosyć sceptycznie.
- Babcia mówiła mi, że on pieprzy codziennie inną osobę - Tay zakrył dłonią usta, formując je w literkę 'o'. Diana pokiwała twierdząco głową, jakby chciała nas w tym upewnić.
- Może się załapię - zaśmiałam się, ale reszta raczej nie przyjęła tego jako żartu. Czasami moje poczucie humoru bawiło tylko mnie.
- Lepiej jeśli nie będziemy się do niego zbliżać - sprostował Taylor, a Di poparła go.
- Proszę, przecież ona będzie z nim mieszkać! - wykrzyknęłam wskazując palcem dziewczynę. Diana chciała coś odpowiedzieć, ale przerwał jej telefon. Czytając wiadomość zrobiła zdziwioną minę, co oznaczało tylko jedno.
- Harry już tu jest, muszę spadać - mruknęła z naprawdę smutnym wyrazem twarzy. Tay postanowił też już iść, ponieważ przeczuwał, że pewnie zasypię go swoimi opiniami na temat innego życia trybu niż on toleruje, a powinien doskonale to wiedzieć, gdyż przez całe życie spotykał się z nie akceptacją z powodu jego orientacji. Moi przyjaciele wyszli, ale zanim zdążyłam zamknąć drzwi zdążyłam zauważyć mężczyznę. Opierał się o framugę werandy i zjadał, któreś z świeżo upieczonych ciasteczek matki Diany. Uśmiechnął się do mnie, a ja wiedziałam, że robię źle, ale przygryzłam wargę, ponieważ on był kurewsko przystojny. Niestety chwilę, w której się sobie przyglądaliśmy trwała krótko, gdyż moja przyjaciółka właśnie wchodziła do domu i całkiem przypadkowo go szturchnęła. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. To będzie naprawdę długie lato.

~

Jest rozdział!
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. 
Komentarze sprawią, że następny pojawi się szybciej. 
Kocham was ♥
illy. 

4 komentarze:

  1. Co tu dużo mówić, Z-A-R-Ą-B-I-S-T-Y!!
    Czekam na kolejny rozdział, prędziutko ma się pojawić ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku... Po prostu świetne :)
    Tylko jedna uwaga: "Ciszę przerywa głośne wpadnięcie do domu" Serio? :P
    Nie bardzo rozumiem... Harry, jest dla Diany... kuzynem? bratem?
    Czekam na kolejen ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajny rozdział :) Dość ciekawy i doprowadził do tego że chce mi się czytać poprzednie i kolejne ; )
    zapraszam również do siebie : http://partdirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ^^ Zaciekawiłaś mnie, a to zdaża się bardzo rzadko :*

    A i zwiastun dla ciebie jest już gotowy ;)

    Pozdrawiam Pauline ^^

    OdpowiedzUsuń